Ręce mnie swędzą i muszę coś robić, bo inaczej chyba nie potrafię. Coś wymyślam, kombinuję, szukam. I tak właśnie w poszukiwaniu czegoś czym mogę się zająć w międzyczasie - w wolnej chwili - wypadło na koty. Maksio dostał kotka filcowego szytego ręcznie przez Ciocię. Śliczny czarnulek spodobał się maluchowi, a chyba jeszcze bardziej jego mamie ;) I tak nie potrafiłam sobie odmówić wyszycia fikuśnego kota. Ponieważ w sklepie całkiem tanio kupiłam różnokolorowe kawałki filcu na jednym kocie się nie skończyło. Zaczęłam kombinować. Dostałam wykrój "długiego Mańka" ;) i kilka innych kartek z ciekawymi rzeczami. Ale zacznę od początku...
W porównaniu z pokazywanymi na blogach królikami, anielicami i innymi cudeńkami moje koty to nic trudnego. A fantazję można sobie puścić wyszywając ich morduchny, czy wymyślając jakieś śmieszne ogony. Przywiązując im kolorowe kokardy - moje jeszcze nie mają - dopiero jak wkleiłam zdjęcia zauważyłam to niedociągnięcie :)
Fajnie się bawię przy robieniu tych maskotek - lubię to. Na stole stoi już całkiem pokaźna gromada. A jak się zacznie marcowanie to w ogóle będzie wesoło ;)))
Chciałam dodać jeszcze tylko, że to są dopiero pierwsze koty, a cdn...
Kejti są boskie! Zakochałam się od pierwszego wejrzenia! Czarny z białymi szyciami byłby najpiękniejszy jak moja ukochana kotka Hakiki.
OdpowiedzUsuńWszystkie są przezabawne, zamawiam sobie zółtego na wypadek gdyby szukał domu... i możne nie mieć kokardki, sama mu zawiążę. A nazywał się będzie właśnie Długi Maniek.
OdpowiedzUsuńdzięki Dziewczyny :* Polcia Długi żółty Maniek jest już Twój :)
OdpowiedzUsuń