Ja wiem... już po Świętach, teraz myśli idą w stronę długich weekendów, wakacyjnych wyjazdów, ogródków, a ja chciałam pokazać jeszcze efekty mojej wydmuszkowej produkcji i to pewnie nie ten jeden raz ;)
Udało mi się zrealizować wyznaczone cele i tak powierciłam, pooplatałam i wyreliefowałam wydmuszki - jestem z siebie dumna, że dałam radę.
Do rzeczy... Zacznę od zwyklaczków, na niektórych udało mi się nawet powstrzymać chęć zrobienia kropeczek ;)
Ponieważ wydmuszka była lekko pęknięta posmarowałam ją klejem magicznym, na owocowym jajeczku wyszedł delikatny kraczek....
Mój Maksio chodzi w przedszkolu do grupy krasnali, więc zrobiłam specjalnie dla niego krasnalowe jajko, niestety nie dotarło do przedszkola, bo czas przedświąteczny był chorowity :/
Kolejne wydmuszki reliefowe.... Te jako jedyne lakierowałam półmatem.
Kolejne są wiercone wydmuszki.....
Na koniec dzisiejszego wpisu - reanimowane jajeczka, które przyszły uszkodzone do mnie. Zrobiłam im koszyczki sznurkowe i wyglądają jak nówki ;)
I jeszcze moje wydmuszki na zdjęciach zbiorowych......
A na koniec końców Maksiula pozuje do zdjęcia z wydmuszkami.... Oczywiście uśmiech na zawołanie - mega naturalny ;)
Miłego tygodnia życzę i pięknej, słonecznej pogody, no i oczywiście udanych realizacji planów na długi weekend :)
Pozdrawiam!
Kejti