sobota, 26 marca 2011

poszukiwania - część 2

Ręce mnie swędzą i muszę coś robić, bo inaczej chyba nie potrafię. Coś wymyślam, kombinuję, szukam. I tak właśnie w poszukiwaniu czegoś czym mogę się zająć w międzyczasie - w wolnej chwili - wypadło na koty. Maksio dostał kotka filcowego szytego ręcznie przez Ciocię. Śliczny czarnulek spodobał się maluchowi, a chyba jeszcze bardziej jego mamie ;) I tak nie potrafiłam sobie odmówić wyszycia fikuśnego kota. Ponieważ w sklepie całkiem tanio kupiłam różnokolorowe kawałki filcu na jednym kocie się nie skończyło. Zaczęłam kombinować. Dostałam wykrój "długiego Mańka" ;) i kilka innych kartek z ciekawymi rzeczami. Ale zacznę od początku... 






W porównaniu z pokazywanymi na blogach królikami, anielicami i innymi cudeńkami moje koty to  nic trudnego. A fantazję można sobie puścić wyszywając ich morduchny, czy wymyślając jakieś śmieszne ogony. Przywiązując im kolorowe kokardy - moje jeszcze nie mają - dopiero jak wkleiłam zdjęcia zauważyłam to niedociągnięcie :) 
Fajnie się bawię przy robieniu tych maskotek - lubię to. Na stole stoi już całkiem pokaźna gromada. A jak się zacznie marcowanie to w ogóle będzie wesoło ;)))

Chciałam dodać jeszcze tylko, że to są dopiero pierwsze koty, a cdn...

sobota, 19 marca 2011

Jak szaleć - to szaleć!

To ja dziś znowu na słodko. Kolejny raz robiłam drożdżówki z przepisu  słodkie drożdżówki - serca, ale tym razem wyszły mi najlepiej. Zamiast maku jak w przepisie dodałam powidła śliwkowe - pychotka. Robiłam też z budyniem wcześniej, ale wypływał i cała blacha była budyniowa. Lubię czasem coś  popichcić, szczególnie jak nie ma nic słodkiego, a mi się chce.  
Robiłam też pity, mimo tego, że ubzdurałam sobie, że robię ciabatty. Przemek się zdziwił, że te bułki płaskie, jak pity wyglądają ;) No to ja biegiem do przepisu - a tu pita, a nie ciabatta - jak myślałam :))) Co nie zmienia faktu, że wyszły całkiem niezłe. No, może z wyjątkiem dwóch, które przetrzymałam w piekarniku, bo jakieś takie bladziutkie wyszły... Następnego dnia były twarde jak kamienie!!!
Wiem, wiem - zdolna jestem ;) Ale najlepiej uczyć się na błędach.
Zanim pokażę wypieki, skorzystam z okazji, że serca, a dziś taka sercowa rocznica - z okazji  kolejnej Rocznicy Ślubu - dla Cioci i Wujka - kolejnych wielu wspólnych lat, nie zawsze musi być pięknie i kolorowo, ale żeby zawsze było wspólnie i zawsze z dobrym zakończeniem! Wszystkiego najlepszego!!!


Przed pieczeniem wyglądały tak:




A tak tuż po:


No i na talerzu gotowe do degustowania! Właściwie to już kilku nie ma ;)






Serdecznie polecam wszystkim wypróbowanie przepisu, bo drożdżówki są pyszne i właściwie proste do zrobienia!

wtorek, 15 marca 2011

czeko... czeko... czekolada !!!


Ostatnio nic nie dekupażuję, bo niestety oko mi na to nie pozwala, widzę jeszcze gorzej, chociaż to tylko jedno oko, mogę sobie je zamknąć i nie używać, to i tak drugie sprawne szybciej się nadwyręża. Poza tym co dwoje oczu to nie jedno ;) Także czekam na poprawę, jeszcze tydzień będę brała leki upośledzające widzenie. Potem mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Bo porażka jest z takim okiem - już nie mówię o robótkowaniu, ale generalnie codziennym życiu. 
Ja tu gadu gadu, a tak właściwie to chciałam pokazać pracę, którą zrobiłam na konkurs na decoupage24.pl. Tematyka dotyczyła szczęścia. Ja słodyczowy łakomczuch, szczęście przewrotnie może trochę skojarzyłam z czekoladą, która to podnosi poziom endorfin w organizmie, dzięki czemu uszczęśliwia :) Co prawda mniejsze szczęście, gdy kalorie odkładają się na boczkach, ale czasami można sobie pozwolić na chwilę zapomnienia ;) Poza tym zawsze można poćwiczyć i co nieco spalić!
Przedstawiam czekoladową przyjemność, która powędrowała do urodzinowej Ilosi, wypełniona po brzegi czekoladkami. Na szczęście Ilosi taka odrobina słodyczy z pewnością nie zaszkodzi! A mam nadzieję, że życie osłodzi choć trochę!

sobota, 12 marca 2011

poszukiwania - część 1


Ponieważ jednocześnie opieka nad maluszkiem i dekupażowanie raczej się wykluczają, a już na pewno w przypadku Maksia, więc poszukuję robótkowania takiego, od którego można się szybko oderwać. I tak jedna z prób obejmuje szydełkowanie. Póki co zaczynam i wiele nie zrobiłam. Dwa rękawki na komórkę z kwiatuszkami. Kwiatki to moja pełna improwizacja, więc wyszły jak wyszły, ale są moje :) Jeden rękawek zrobiony słupkami, drugi półsłupkami. Jak ktoś robi na szydełku, to się orientuje, że to żadna sztuka. Dla mnie jednak sztuką było zaczęcie całej pracy - czyli zrobienie początkowego supełka (wiem, wiem... śmiechu warte...), prawdziwą sztuką było też takie nabieranie oczek, żeby robótka się nie zwężała, żebym ich nie ściskała, no i oczywiście pilnowanie, żeby w każdym rządku było tyle samo oczek. No ale jakoś sobie poradziłam. Czasami było prucie, ale robótki i tak szybko przybywa. Muszę też stwierdzić, że jestem w stanie polubić szydełko - mam nadzieję, że z wzajemnością. Chciałabym opanować jakieś nowe wzorki i ściegi. Bo chyba takie są?



piątek, 11 marca 2011

w kolorach tęczy


W ostatnim poście była poważna szkatułka na bogato, tym razem dla przeciwwagi będzie wesoło, kolorowo, dziecinnie. Na blejtramie zrobiłam obrazek dla maluszka, z Kubusiem Puchatkiem i przyjaciółmi. Próbowałam maźnięciami różnymi kolorami osiągnąć efekt dynamiki. Myślę, że udało się. Obrazek sporo czasu dojrzewał, ale udało mi się go skończyć, tak żeby powędrował do nowiutkiego, świeżutkiego maluszka :)


U mnie z nastrojami ciut lepiej. Od początku tygodnia oko dało mi popalić, bolało, czerwone, łzawiące, światłowstręt - tylko oko, a żyć się odechciewało. Jak się okazało zapalenie oka. Teraz biorę kropelki i jest o niebo lepiej, tylko trochę słabiej widzę i najlepiej jest z zasłonką na oku ;) Oj! Muszę powiedzieć, że byłaby bieda jakbym tak widziała słabo, nie mogłabym się skupić na robótkowaniu. Teraz nic nie robię. Ale mam nadzieję, że oko szybko wróci do pełnej sprawności. Tymczasem okular na nos i czekam na słońce ;)
Dziękuję serdecznie, że do mnie zaglądacie, za komentarze i  pozdrawiam też nowych obserwujących. Niezmiernie mi miło :-*

niedziela, 6 marca 2011

no i co ja się z sobą mam?

Słońce niby za oknem świeci - ale daje takie złudne ciepełko jeszcze. Śniegu prawie nie ma, wydaje się, że to już krok do wiosny. I oby tak było! Ja mam wrażenie, że się rozsypuję, potrzebuję więcej ruchu, więcej świeżego powietrza, więcej słońca. Mam nadzieję, że z przyjściem wiosny i moja forma fizyczna i psychiczna trochę się podciągną. Czasami już sama ze sobą nie potrafię sobie dać rady - coś bym chciała a nie mogę, mam zbyt małą motywację, zbyt słabą silną wolę. I tak zamiast ćwiczyć brzuszki, chodzę z plastrem rozgrzewającym na plecach, z przekrwionym okiem - jakbym za dużo dłubała (a chciałabym jeszcze więcej...). Ostatnio trochę szydełkuję, trochę bawię się igłą i nitką. Efekty pewnie pokażę niedługo. Chciałabym mieć taką motywację do ćwiczeń fizycznych jak i robienia decou, szydełkowania, czy szycia. Niestety nie potrafię się zmobilizować. Ale powalczę ze swoim drugim leniwym JA.
Dość gadania, narzekania, przyszedł czas szkatułki pokazania ;) Dół bejcowany, na rancie przykrywki bejca plus złota  farba, na brzegach wieczko też ozłocone, podobnie i motywy. Także dziś na bogato. Zapraszam do oglądania.