środa, 21 kwietnia 2010

tik... tak...

Ostatnio wracam do formy dekupażowej i coś robię - maluję, wycinam, cieniuję... co prawda w swoim żółwim tempie, ale zawsze ;) Może to dzięki tej wiośnie co się nam powoli rozkręca, a może dzięki temu, że jestem mniej zmęczona i nie mam potrzeby aż tyle się wylegiwać. Chęć tworzenia wraca, mam nadzieję, że nie minie i nie okaże się słomianym zapałem!
Zrobiłam zegarek, a jak to z nim było dokładnie? Wybrałam motyw z różyczkami - wdzięczny jest. Polakierowałam i pomyślałam, że ładnie wyglądałyby na nim złote spękania, ale najpierw postanowiłam pocieniować motyw. Oczywiście jak to zwykle bywa - nie przykładając się i nie wczuwając w tą czynność, cieniowanie wyszło nadzwyczaj zadowalające i bardzo mi się spodobało - skromna jestem ;) wiem, wiem... No i stwierdziłam, że nie będę kładła spękań na tak ładnie wycieniowany zegar, bo jak mi nie wyjdzie kraczek, to będzie mi szkoda... Dlatego postanowiłam w końcu poćwiczyć robienie spękań dwuskładnikowych. Póki co efekty takie sobie, ale nie zniechęcam się. W końcu praktyka czyni mistrza :D
A zegarek wygląda tak:



Póki co nie ma nowego właściciela. Może ktoś chętny? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

to naprawdę miłe, gdy zostawiasz swój wpis :) dziękuję!