piątek, 31 lipca 2009

kawa ... kawa... kawa...

No i muszę się przyznać, że wracam do gąbki na patyku jeśli chodzi o malowanie podkładu. Powierzchnia malowana białym lakierem jest idealna, ale jednak zbyt śliska - nie potrafię na niej pracować. Serwetki się marszczą ze zdwojoną siłą - bez sensu. Ostatnio jak wróciłam do starego sposobu malowania to nawet powera dostałam do tworzenia. Więc na warsztacie jest kilka rzeczy. Kolejne czekają. A kolejka jest spora!
Dziś znowu zaglądam do kuchni. Znowu będzie smak i zapach, tym razem taki trochę inny niż ziołowy ... zapachnie kawą ... jak ja lubię ten zapach! mmmmmm...

to pierwszy słoik "kawowy" jaki zrobiłam:










ten był następny, przyniosłam go Paniom do laboratorium, żeby ładnie zapakowały kawę, ale jego przeznaczenie okazało się zupełnie inne... Pani Małgosia go porwała na prezent - trafił do nowego właściciela i czeka na słoik na herbatę - do kompletu:







i dziś ostatni "model" - trafił do Cioci - tej samej od długich słoiczków na zioła:









Kto ma ochotę na kawę? Ja idę sobie zrobić :) z mlekiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

to naprawdę miłe, gdy zostawiasz swój wpis :) dziękuję!